Place natury

Place natury

Karol Nowak
grudzień 2018

Specyfika warszawskich placów

Perspektywa placów Warszawy wydaje się nieco mglista, a brak odpowiedniego zarządzania sprawia, że na wielu z nich panuje nieład przestrzenny. Funkcje budynków nie wspierają możliwości wykorzystania placów. Na większości dominują powierzchnie utwardzone, tylko na kilku występuje woda, a na paru znajdziemy za to olbrzymie parkingi. Tak rysuje się sytuacja warszawskich placów po wstępnym zbadaniu przez Fundację Puszka w 2017 roku.

Na bazie przebadanych przykładów przeprowadziłem trzy wstępne analizy poglądowe.

 

Ryc. 1. Analiza komunikacji pomiędzy placami, opracowanie własne.


Komunikacja pomiędzy placami jest niespójna i często odbywa się za pomocą samochodu lub – rzadziej – roweru. Duże odległości nie zachęcają do spacerów, jedynie w centralnej części Warszawy odcinki są mniejsze i można je pokonać pieszo. Historyczna zabudowa i place Starego Miasta połączone w linearnym ciągu przyciągają głównie turystów. Pozostałe place w centrum to głównie parkingi i pozostałości starszych założeń, często są ze sobą słabo skomunikowane oraz bywają zaniedbane. W pozostałych częściach stolicy odległości pomiędzy placami są zazwyczaj znacznie większe.

Ryc. 2. Analiza rozmieszczenia placów, opracowanie własne.


Rozmieszczenie placów

Wraz z oddalaniem się od centrum miasta liczba placów zaczyna spadać. W nowszych dzielnicach funkcje placów są przejmowane przez zieleńce i parki kieszonkowe. Możemy śmiało powiedzieć, że najwięcej placów znajduje się w śródmieściu, tam ulokowane są również najbardziej znane spośród nich.

Ryc. 3. Analiza skupienia placów, opracowanie własne.


Skupienie placów

Patrząc na Warszawę z dalszej perspektywy, możemy pogrupować place według wspomnianych kryteriów: komunikacji i odległości od siebie. W ten sposób wyodrębniłem trzy grupy ułożone w linearnym ciągu: place Śródmieścia północnego, centralnego oraz południowego. Za czwartą grupę możemy uznać place zachodnie na Woli i Ochocie. Pozostałe to daleko na północy dwa place żoliborskie, dwa północno-praskie i jeden na Pradze-Południe. Takie pogrupowanie pozwala dostrzec zalety i wady rozmieszczenia tych przestrzeni. Dotarcie do wszystkich placów jest skomplikowane i wymaga czasu. Niespójna komunikacja i spore odległości utrudniają zwiedzającym poznanie tych przestrzeni Warszawy.


Kierunek zmian na placach

Poniższy schemat pokazuje pewną prostą zależność: linearne rozłożenie placów. Pozwala ono na poprowadzenie spójnej i szybkiej komunikacji pomiędzy „głównymi” placami Warszawy – to zaś umożliwiłoby ujednolicenie sposobów dotarcia do nich i ich prezentacji. Zwróciłoby również uwagę na dzielące je odległości, na ich rozmieszczenie oraz powiązania przestrzenne. Na bazie takiej komunikacji można budować historie pozwalające na przebycie drogi z placu na plac. Warto też tworzyć zielone, historyczne i kulturalne przystanki, na których można odpocząć, a także obserwować toczące się na nich życie czy czegoś się o placach dowiedzieć.

 

 

Ryc. 4. Potencjalne możliwości komunikacji, opracowanie własne.


Ścieżki komunikacyjne ukazywałyby miasto z szerszej perspektywy urbanistycznej oraz odkrywałyby przed użytkownikami szczególne przestrzenie placów. Dzięki takiemu rozwiązaniu place zostałyby z powrotem oddane do użytku ludziom. Ujednolicona i szybka komunikacja pieszo-rowerowa pozwoliłaby stworzyć przyjazny dla środowiska sposób na przemieszczanie się ludzi pomiędzy placami. Wyznaczenie i otoczenie ciągów zielenią pozwoliłoby wdrożyć spójny odbiór wizualny tras oraz wprowadzić więcej roślinności do miasta. Place muszą także stać się bardziej przyjazne dla ludzi – a w tym może pomóc ich zazielenienie i inne przemiany urbanistyczne.

Całkowitej zmiany wymagają place, na których znajdują się dziś olbrzymie parkingi i węzły komunikacyjne. Place Defilad, Konstytucji i Teatralny poprzez dewaluację funkcji, jakie dawniej pełniły, z biegiem lat przekształciły się w parkingi… Niektóre założenia, jak place Trzech Krzyży czy Inwalidów, zostały przecięte drogami szybkiego ruchu. W wielu przypadkach brakuje ogólnej idei dotyczącej zagospodarowania przestrzeni. Zmieniając warszawskie place, warto pamiętać, że decydujące zdanie w dyskusji o ich kształcie powinny mieć lokalne społeczności – tak jak to było w przypadku berlińskiego pola Tempelhof. Ważna wydaje się też możliwość wykorzystania przyrody do zwiększenia użyteczności placów Warszawy dla ludzi.

Główne pytanie dotyczące przestrzeni placów Warszawy dotyczy nie tyle ich rozmiaru, ile wykorzystania. Chodzi o to, jak poprawi się jakość życia mieszkańców oraz środowisko, w którym przebywają. To nie infrastruktura sprawia bowiem, że miasto jest lepsze, ale ludzie, którzy w nim żyją. Dlatego wydaje się tak ważne, by place stały się bardziej użyteczne dla warszawiaków. Gdy spojrzymy na przykłady interwencji artystycznych oraz projektów realizowanych w mniejszych i większych skalach, bez wątpienia dostrzeżemy, że dobre przestrzenie miejskie, do jakich chcielibyśmy zaliczać warszawskie place, charakteryzują się dużą powierzchnią biologicznie czynną, dostępem do wody oraz jej zrównoważonym zagospodarowaniem. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby odpowiednio przeprojektować przestrzenie wymagające interwencji przyrodniczej czy urbanistycznej, tworząc miejsca dostępne dla ludzi, ale także posiadające swój klimat i bardziej efektywne przyrodniczo. Można byłoby spróbować pozostawić niektóre place przyrodzie, inspirując się dziełami Hermana de Vriesa, albo przemienić je w łąki lub plaże. Warto przy tym pamiętać, że każdy z placów jest inny i wymaga głębszej analizy w ramach ogólnego planu dotyczącego sposobu gospodarowania warszawskimi placami.

Powyższe opracowanie ma stanowić inspirację oraz wyznaczać obszary, na styku których można dalej aktywnie poszukiwać rozwiązań pozwalających na uspójnienie myślenia o placach pod względem odczuwania przyrody i klimatu. 

Rekomendacje dla placów

Rekomendacje stanowią propozycję polegającą na wykreowaniu nowych możliwości wykorzystania przestrzeni publicznych Miasta Stołecznego Warszawy. Praca ma charakter projektowy, a przejaskrawienie pewnych elementów daje koncepcyjną podstawę do przyszłych rozmów na temat kierunków zagospodarowania istniejących przestrzeni.

 

Place Teatralny, Bankowy i Konstytucji 

Te trzy place służą ludziom w różny sposób, jednak ich dominującą cechą wspólną jest obecność parkingów, które zajmują sporą część wymienionych przestrzeni. Wszystkie trzy znajdują się także w granicach dzielnicy Śródmieście, mają dużą powierzchnię i otoczone są budynkami urzędowymi lub usługowymi. Łączy je także podobna powierzchnia zajmowana przez samochody.

W miastach Zachodniej Europy jednym ze sposobów walki ze smogiem i hałasem jest zmniejszenie liczby aut, które wjeżdżają do centrów miast. Gdyby Warszawa wprowadziła podobną inicjatywę, liczba wolnych miejsc postojowych na powyższych placach z pewnością by się zwiększyła. Tę niewykorzystaną przestrzeń można byłoby spróbować zapełnić i sprawić, by stała się funkcjonalna oraz służyła mieszkańcom i gościom do odpoczynku czy rekreacji. 

 

Zielone yinyang, czyli górki i stawiki na placach 

Ten pomysł na zagospodarowanie placu polega na utworzeniu w miejscu parkingu zielonego pagórka o wysokości 5–7 metrów, pozwalającego na obserwację otoczenia, rekreację i wypoczynek. Strefa ta powinna być wyraźnie oddzielona od pobliskich dróg. Ziemię do uformowania pagórka mógłby po części zapewnić sam plac – dzięki temu powstałaby dolinka, którą po napełnieniu wodą można byłoby traktować jako staw retencyjny obniżający temperaturę otoczenia. W pobliżu można posadzić rośliny przywodne oraz postawić leżaki i ławki tworzące wspólnie miejsca wypoczynku wśród zieleni. Zimą górka świetnie nadawałaby się do zjazdów na sankach, z kolei stawik zamieniałby się w ślizgawkę. Z tak zaplanowanej przestrzeni mogliby korzystać zarówno starsi, jak i młodsi użytkownicy. To swoiste yinyang: zazielenienie terenu i zmiana wysokości gruntu poprzez przeniesienie go z miejsca na miejsce poszerza możliwości i zwiększa potencjał użytkowania przestrzeni placów.

Plac Unii Lubelskiej 

To plac z bogatą historią, otoczony ze wszystkich stron zabudową, ale również przecięty kilkoma ulicami oraz torami tramwajowymi. Służy głównie komunikacji. Znajdziemy tam niewiele zieleni – zaledwie kilkanaście drzew przy chodnikach i kilka ozdobnych kwietników czy rabat bylinowych. A gdyby można było odmienić to miejsce, nie zmieniając jego funkcji?

Plac pnączy

Plac Unii Lubelskiej to idealna przestrzeń do wdrożenia sformułowanej przez Oskara Hansena idei pnączy w mieście. Dzięki wysokim punktom – jak nowy biurowiec, który stanął na miejscu Supersamu, czy dachy pobliskich kamienic – nad placem można byłoby rozpiąć przestrzenne siatki na pnącza. Dzięki temu powstałoby roślinne zadaszenie, które w ciągu roku zmieniałoby kolory, nie przeszkadzając zarazem przejeżdżającym poniżej tramwajom czy samochodom ani pieszym. Dawałoby cień, jednocześnie filtrując zanieczyszczone miejskie powietrze. Przebywający pod nim ludzie mieliby możliwość obserwowania zmienności barw roślin i odczuwania zmian pór roku.

Plac Zbawiciela

Plac Zbawiciela jest radykalnie użytkowanym placem, pobliskie kawiarnie, restauracje, kluby, kino, teatr i galerie przyciągają sporo ludzi. Szczególnie chętnie odwiedzany jest przez młodszą część mieszkańców Warszawy, zwłaszcza wieczorami. To plac spotkań, rozmów, kultury i sztuki. Ma kolisty kształt, a w jego centrum znajduje się uliczne rondo porośnięte „nudną” roślinnością – wszędobylskie tuje, ułożone w „słoneczko” aksamitki w kolorze jajecznicy. Roślinność w obszarze ronda nie koreluje z żywym charakterem tego placu. 

Tropikalny Zbawix

A gdybyśmy spróbowali nadać temu miejscu odmienny charakter za pomocą roślinności? Zamiast „tujozy” oraz dobrze znanych warszawiakom rabat i kwietników można by tam posadzić palmy, bambusy i trawy preriowe, zmieniając oblicze tego ronda na bardziej ekstrawaganckie. W ten sposób można by nawiązać do ronda Charles’a de Gaulle’a i stojącej tam palmy, tym razem stosując jednak żywe rośliny. Miasto można bowiem urządzać również w taki sposób, jak zrobiła to Tita Giese w niemieckim Düsseldorfie. Zielona przestrzeń byłaby jedyna w swoim rodzaju – czyż przejechanie tramwajem przez zbawixową dżunglę nie byłoby ciekawym doświadczeniem?

Rynek Mariensztacki 

Cały plac pokryty jest brukiem, znajduje się na nim sześć drzew i mała okrągła fontanna, poza tym nic się tam nie dzieje. Tak można by w skrócie opisać rynek, na którym jeszcze niedawno odbywał się targ. Pełnił wówczas przydatną funkcję i bywało na nim mnóstwo ludzi. Dziś brakuje tam tylko biegaczy pustynnych – krzewów dobrze znanych fanom westernów. Przy silnym wietrze kilku z nich na pewno udałoby się przetoczyć przez ten smutny i pusty plac – a może z czasem zagościłyby tam na stałe? Strefa klimatyczna niby na to nie pozwala, ale czy aby na pewno? 

Plac pustynia (wieczna plaża) – ogrody sukulentów, dywany rozchodników 

Ta koncepcja może się wydawać szalona, ale warto się zastanowić, jak mogłaby wyglądać podobna przestrzeń. Betonowo-kamienna pustynia zamieniłaby się w plac pokryty przepuszczalnym dla wody piaskiem, pod rosnącymi tam już drzewami pojawiłyby się skalne ogródki z sukulentami, a dookoła fontanny powstałaby mała oaza. W takiej koncepcji brakuje tylko leżaków, aby w tak sprzyjających warunkach zrelaksować się, pijąc zimny napój bez słomki. Pewne obszary placu można byłoby wydzielić na rozchodnikowe dywany, które nie tylko przepuszczają wodę, ale także dokonują fotosyntezy, a więc mają pozytywny wpływ na nas i na miasto. Czy w takim świetle nasza idea wciąż wydaje się szalona? Przykładem podobnego rozwiązania może być projekt Paris Plages.

Plac Trzech Krzyży

Kolejny warszawski plac, którego główną cechą jest przepływ ludzi – zazwyczaj w samochodach, autobusach, na rowerach i motocyklach. Jedynym miejscem, w którym tempo nieco zwalnia, jest odbudowany po wojnie kościół. Parkingi należące do stojących nieopodal urzędów po godzinie 17 zmieniają się w betonową pustynię. Poruszanie się po tym placu jest niewygodne – brakuje ścieżek rowerowych, a samochody jeżdżą tu zdecydowanie za szybko. Przydałby się powiew świeżości, ale i chłodu, gdyż latem betonowo-asfaltowa nawierzchnia mocno się nagrzewa.

Plac przepływu – instalacje wodne

Pójdźmy tropem panujących w mieście upałów oraz powierzchni nagrzewających się do bardzo wysokich temperatur. W tej kwestii plac Trzech Krzyży na pewno lokuje się w ścisłej czołówce. Brakuje tu stałych źródeł wody, okresowo stawiane są jedynie kurtyny wodne, pozwalające warszawiakom schłodzić się w upalne dni. Tymczasem ten plac mógłby stać się miejscem przepływu nie tylko ludzi, ale także wody. Stanęłyby tu fontanny z filtrowaną wodą i źródełka. Może pojawiłby się też strumień przepływający przez plac lub instalacje w rodzaju łapacza mgły czy pawilonu deszczu, pozwalające zrozumieć wodę i zaczerpnąć trochę wiedzy na temat jej obecności w mieście. Dzięki takiemu rozwiązaniu plac stałby się przestrzenią edukacyjną i rekreacyjną, a do tego można byłoby nieco obniżyć temperaturę w lecie. Zimą zamarzająca woda mogłaby posłużyć do stworzenia pięknych statycznych form.

Place Wilsona i Inwalidów 

Dwa koliste place położone na zielonym Żoliborzu. Trudno zaznać na nich spokoju, gdyż przez obydwa przebiega ta sama ruchliwa ulica i tory tramwajowe. Na ich obrzeżach i w otaczających je budynkach działają lokale usługowe i gastronomiczne. Oba są dość dobrze zadrzewione i mimo sporego natężenia ruchu stanowią swoiste przystanie dla przyrody.

Plac przyrody, owady i ptasie domki

Za inspirację niechaj posłuży tu koncepcja Hermana de Vriesa, który twierdził, że przyroda działająca w innej sferze czasowej jest sztuką samą w sobie, a to, że możemy ją obserwować, jest dużym przywilejem. Te dwa żoliborskie place posiadają nadzwyczajne warunki do wyznaczenia tak zwanych „sanktuariów” (termin stosowany przez Hermana de Vriesa) – przystani przyrody. Jak dowodził holenderski artysta, takie obszary nie muszą być duże, interwencja powinna jednak być wyraźna. A może sam de Vries zechciałby pomóc w tworzeniu tego rodzaju przestrzeni? Można się także zastanowić, czy same zielone części placów nie mogłyby stanowić zamkniętej miejskiej amplifikacji natury.

Place Dąbrowskiego, Hallera, Powstańców Warszawy oraz Szembeka 

Są w Warszawie place, które nie wymagają wyraźnych interwencji, olbrzymich nakładów finansowych ani wybujałych koncepcji. Na placach Dąbrowskiego, Hallera, Powstańców Warszawy czy Szembeka zieleni nie brakuje, czasem pojawia się tam również woda. Można by powiedzieć: „Są dobre takie, jakie są”, ale… Na pewno nie zaszkodziłoby wprowadzić tam parę niewielkich ulepszeń, które pozwoliłyby lepiej na nich wypoczywać i spędzać czas w ciekawszy sposób. 

Place odpoczynku i rekreacji 

Każdy z tych placów ma coś, czego brak innym, i z jednej strony jest to zaleta, ale z drugiej – być może wada. Od placu Powstańców Warszawy inne place mogłyby przejąć różnorodność roślin, za to na placu Szembeka można się uczyć, jak gospodarować wodą – zamiast betonowych alejek zastosowano tam bowiem przepuszczalne nawierzchnie. Na każdym z tych placów są ławki, na których można odpocząć i na przykład poczytać książkę, ale jakże przyjemnie byłoby położyć się w hamaku! Takie inicjatywy jak na Polu Mokotowskim przyjmują się w mieście bardzo dobrze. Niedużym kosztem można także zbudować domki dla owadów, które pomogą utrzymać rośliny w dobrej kondycji, oraz budki pomagające ptakom w okresach lęgowych. Niektóre z tych pomysłów są już realizowane, ale może warto wprowadzać je na wszystkich placach, także tych nowo budowanych, przebudowywanych i już istniejących. Gdyby stosowano je szerzej, mieszkańcom z pewnością żyłoby się lepiej, a place mogłyby stać się domem dla owadów, ptaków i ssaków.

Plac tańczących donic – donicowe AI*

Place często postrzegamy jako statyczne, niezmienne elementy krajobrazu, lecz tę sytuację można zmienić. Wyobraźmy sobie donice, które poruszałyby się w zależności od parametrów najbardziej aktualnie potrzebnych żyjącym w nich roślinom. Plac można byłoby podzielić na kilka mniejszych przestrzeni, dzięki którym rośliny z pomocą technologii mogłyby komunikować, czego potrzebują, i tak kontaktować się z ludźmi.

Na przykład kiedy miałyby suchą glebę, przemieszczałyby się w określonym kierunku, sygnalizując użytkownikom placu brak wody. Dzięki temu mieszkańcy miasta mogliby pomóc roślinom, podlewając je z zamontowanego w tej przestrzeni kranu. Donice byłyby samowystarczalne energetycznie, gdyby jednak zabrakło energii, można byłoby je przetransportować i ładować w innej strefie placu. Projekt można rozwijać o kolejne strefy: jasną, cienistą czy pole potrzeby kontaktu – ławki, na których siadaliby ludzie, byłyby otaczane przez przyjazne kwiaty, rośliny w donicach itp. Do tego pomysłu można przystosować prawie każdy plac – wymagałoby to jednak stworzenia takich donic i systemu pozwalającego kontrolować sytuację.


*AI (ang. artificial intelligence) – sztuczna inteligencja.