„Nawiedzenia i ekstazy na placu”

Fot. Szymon Rogiński

Z Martą Ziółek vel Mc Ratlady, autorką pierwszego z cyklu performansów na placach prowadzonego w ramach projektu „Place Warszawy (do odzyskania)”, rozmawia Agnieszka Sural

Agnieszka Sural: Kim jest Mc Ratlady?

Marta Ziółek: Ta postać narodziła się w dwóch miejscach. Najpierw jako Mc, gdy
pracowałam nad rolą Angeli Dust w spektaklu Zrób siebie. Stworzyłam w nim personę –
nawiązując do jungowskiego cienia, alter ego – poprzez przetwarzanie siebie, podbijanie cech
osobowości, także tych negatywnych. Występowałam w masce i używałam transformatora
głosu. Ratlady natomiast wyrosła z projektu poświęconego kulturze undergroundowej,
rave’owej, czyli To Be Real w Centrum Sztuki Współczesnej Zamku Ujazdowskim.
Wcieliłam się tu w postać wodzirejki i naturalnie stałam się Ratlady. Do ludzi zwracałam się
per Rats, nawiązując do kapitalistycznego pędu. Czasem przeobrażałam się w kocice, która te
szczury by zjadła.

Czy wcześniej ta sama postać pojawiła się w twoich kilku projektach?

Pierwszy raz posługując się postacią MC Ratlady, skupię się na autoinscenizacji. Ten motyw
świetnie przedstawiony jest w nowym Tarantino. Interesuje mnie gra wcieleń, bycie sobą i
nie-sobą jednocześnie. Kluczowa jest tu rola strojów Tomka Armady, które umożliwiają
maskaradę, bycie medium różnych postaci. Jedną z nich jest Rammellzee – nie wszystkim
znany, a jest ikoną nowojorskiej kultury streetowej, który też pracował z personą i tworzył
autofikcję. Albo kaznodzieja i performer Reverend Billy ze swoim Church of Stop Shopping.
Te dwie postacie związane są z bardzo performatywnym, ale również politycznym działaniem
w przestrzeni publicznej. W performansie będę też przywoływać duchy z przeszłości tego
konkretnie placu przed Zodiakiem. Chciałabym wytworzyć fikcyjną, bajkową rzeczywistość,
stać się kimś pomiędzy Jokerem, a Maleficent. Oprócz DJ-ki Zoi Michailovej i Tomka od
kostiumów, będzie jeszcze baletnica performująca Pawilon Armidy. To jest jedna z
podstawowych choreografii do uczenia się w szkole, która jednocześnie reprezentuje jedną
z najsilniejszych postaci kobiecych w balecie.

 

 

W tytule performansu przywołujesz również sytuacjonistów.

Praktyka sytuacjonistów odsyła nas do życia codziennego; ich teksty i prace Guy Deborda
pomagają mi w myśleniu o formacie. Pojawia się u nich nawołanie do wyzwolenia życia, nie
tylko w jakiejś historycznej perspektywie, ale dla nas teraz i tutaj. To, co mnie interesuje
szczególnie, to strategia przechwytywania i montażu, chuligańskość, awanturniczość
plemienia. Jak możliwa jest zmiana perspektywy? Plac przed Zodiakiem nie był kiedyś taki
przyjemny, był zasiedlony przez miejskich rozbójników. Ma mroczną historię, do której nie
odwołuję się bezpośrednio, ale zależy mi na obudzeniu wspomnień. W performansie pojawią
się także słowa-hasła jak nawiedzenie, plac, ekstaza. One mogą stworzyć mapę, która pomoże
się odnaleźć. Sytuacjoniści wracają zatem w strategiach, gra i zabawa ma tu wymiar
polityczny. Poezja powinna należeć do wszystkich, Plagiat jest konieczny.

Niektóre z twoich spektakli i performansów – jak Zrób siebie i Pamela – zaczynają
się przed budynkiem teatru czy galerii, ale ostatecznie przenoszą się do środka, na scenę. Jakie jest twoje doświadczenie pracy w przestrzeni miasta?

W przestrzeni publicznej dużo pracowałam w czasach, gdy robiłam teatr uliczny. Później
przestrzeń miasta była na marginesach moich działań.

Czym różni się praca nad dziełem, które ma być pokazane w bezpiecznej przestrzeni
instytucji od procesu, którego efektem będzie pokaz na ulicy dla przypadkowego
przechodnia?

Praca w przestrzeni publicznej wymaga innego rodzaju kreacji i komunikatu, uwzględnienia
widza jako kogoś, kto niekoniecznie należy do klasy uprzywilejowanej. Uważam to za wielki
atut pracy w takim kontekście. Ulica wymaga również innej pracy z ciałem i obecnością.
Działania pokazywane na ulicy muszą być większe, bardziej manifestacyjne. W teatrze
ulicznym mówiło się na to: volume, że pracuje się nad volumem. Wszystkie gesty są większe,
ciało ma rosnąć, głos ma być jak projekcja na zewnątrz. Moje wystąpienie będzie zbudowane
z aktów. Te akty stworzą kalejdoskopową całość, którą zaobserwować można często właśnie
w przestrzeni publicznej.

 

Więcej o performance przeczytaj tutaj

 

 

Marta Ziółek – choreografka, reżyserka i performerka. Studiowała na Międzywydziałowych Indywidualnych Studiach Humanistycznych na Uniwersytecie Warszawskim, jak również choreografię w School for New Dance Development (SNDO) w Amsterdamie. W swojej pracy skupia się badaniu nowych form ekspresji i ucieleśnień; operuje językiem nowych technologii i popkultury; interesują ją nowe rytuały, zagadnienie autoinscenizacji i performatyka tożsamości. Bada granice pomiędzy teatrem, sztukami wizualnymi, performansem, filmem, a choreografią, których obszary konsekwentnie poszerza w swoich projektach. Jest autorką spektakli: Black on Black, Zrób Siebie, Pixo oraz projektu Pamela, który zmienia swoją formułę w zależności od miejsca i okoliczności prezentacji. Magazyn „Teatr” uznał Zrób Siebie za jedno najlepszych przedstawień tanecznych w 2016 roku. Pracę tę wyróżniono także nagrodą za reżyserię na Festiwalu Interpretacje w Katowicach. Współpracowała z Sharon Lockhart, tworząc choreografię do jej filmu na wystawie w Pawilonie Polskim na 57. Międzynarodowej Wystawie Sztuki – La Biennale di Venezia. Jest także autorką choreografii dla Netflixa do serialu Altered Carbon” oraz do licznych spektakli teatralnych.