Konstelacja Warszawa

Konstelacja Warszawa

Leszek Wiśniewski
grudzień 2018

 

Gwiazdy to największe ozdoby nocnego nieba. Ich blask od dawna fascynował i był źródłem wielu mitów, od wieków były także przewodnikami ludzi. Niektóre z nich – pulsary – będą nam pewnie pomagać w żegludze kosmicznej. Są zatem zarówno piękne, jak i użyteczne. Place są dla miasta tym, czym dla nieba są gwiazdy, a ich sieć tworzy konstelację.

Konstelacja Warszawa jest dostrzegalna w strukturze miasta. Można nawet powiedzieć, że stanowi jeden z jego charakterystycznych elementów. Dziś świeci jednak nieco przygaszonym światłem. By zajaśniała pełnym blaskiem, potrzebne są określone działania.

Po pierwsze, należy zadbać o same place. Ich obecny stan jest często wynikiem serii przypadkowych decyzji, które nawzajem się wykluczają. Nie należy jednak dążyć do tego, by powstał jakiś „typowy plac warszawski” – różnorodność jest wielką zaletą i siłą konstelacji. Uwalnia ona także od ciężaru wymyślania „placu uniwersalnego” (a tym właśnie część komentatorów usiłuje uczynić plac Centralny). Każdy plac powinien być zdiagnozowany tak, by określić, jakie są jego mocne strony, i wokół nich budować jego charakter i narrację. Rekomendacje wynikające z tak przeprowadzonych analiz powinny być wykorzystywane także przy podejmowaniu decyzji o ulokowaniu różnych funkcji czy instytucji przy placach, jak również o zmianie funkcji lub przeniesieniu instytucji już istniejących. Niezależnie od wybranego charakteru placu, powinien on być spójny z siecią powiązań łączących go z okolicą i być adekwatny do tej sieci (tzw. walk appeal1). W kształtowaniu przestrzeni należy także kierować się zasadą form follows feeling: dobrze, by każdy plac miał swojego ducha, który powinien być wyraźnie wyczuwalny dla użytkowników, a nie pozostawać tylko hasłem w opisie projektowym.

Place powinny pełnić różne funkcje. Podstawowy podział rozgranicza te, które są „przechodnie”, czyli znajdują się na jednym z miejskich ciągów, oraz „place węzłowe”, które te ciągi skupiają. Plac węzłowy mógłby powstać np. na przecięciu ulicy Marszałkowskiej, ciągu Warecka–Sienkiewicza–Sienna i „Uśmiechu Warszawy”, czyli ciągu ulic Mokotowska–Bracka–Zgoda–Bagno. Dodatkowo łączyłby się on pasażem pomiędzy Teatrem TR a Muzeum Sztuki Nowoczesnej z placem Centralnym, a poprzez ulicę Sienkiewicza z placem przy Filharmonii Narodowej. Niektóre place węzłowe będą mogą działać jako swego rodzaju bramy, przez które wchodzi się do „rejonów pieszych”. Są one zazwyczaj związane z transportem publicznym, co pozwoli do nich dotrzeć, a następnie rozpocząć podróż po konstelacji. Place-bramy to również przestrzenie znajdujące się na pograniczu różnych rejonów. Na przykład „plac przed Arsenałem” to idealne miejsce na bramę do obszaru staromiejskiego; w przeszłości znajdowała się tam zresztą brama w Wałach Zygmuntowskich. Taką przestrzenią jest też niewątpliwe plac Zamkowy, ale także rondo Dmowskiego czy plac Trzech Krzyży wraz z rondem de Gaulle’a. Innym typem placu-bramy może być plac Grzybowski, który znajduje się na styku starej, historycznej części miasta z nowoczesnym city. Miejsca tego rodzaju najbardziej brakuje na północ od Nowego Miasta, gdzie mogłaby powstać przestrzeń z jednej strony wprowadzająca w obszar staromiejski, a z drugiej wiodąca na Żoliborz. Trochę tak jak położona na południu Śródmieścia brama składająca się z placów Unii Lubelskiej i Puławskiego. Inne role placów to np. foyer budynku2, ale też miejsce na jarmark bożonarodzeniowy (byłoby najlepiej, gdyby tworzyło go kilka połączonych ze sobą placów, np. Bernardyński, Teatralny oraz rynki Starego i Nowego Miasta).

Dobrze, gdy place łączą w swoim obrębie różne funkcje. Chodzi tu m.in. o „stałą wielofunkcyjność” – np. plac, przy którym mieści się teatr, powinien mieć także lokale gastronomiczne i sklepy. Warto unikać monofunkcyjności, również tej tworzonej przez obiekty publiczne. Nie powinno się tworzyć placów, których wszystkie pierzeje zajmują instytucje publiczne (nawet instytucje kultury), a tym bardziej należy unikać projektowania placów otoczonych wyłącznie przez urzędy. Takie obszary koncentracji – np. na placu Powstańców Warszawy – należy w miarę możliwości rozbijać, przenosząc urzędy do innych lokalizacji. Warto także pamiętać o „sezonowej wielofunkcyjności”, czyli możliwości różnego działania danego miejsca w różnych porach dnia czy roku. Jest to szczególnie istotne przy kształtowaniu kompozycji i posadzki placu. Dla pewnego rodzaju wydarzeń – koncertów, lodowisk czy jarmarków – lepsza jest inna kompozycja i posadzka niż dla odpoczynku i rekreacji. Warto także unikać łączenia funkcji, które mogą się wykluczać i powodować konflikty, np. funkcji mieszkaniowej wokół placu z funkcjami związanymi z życiem nocnym w parterach lub z dużymi wydarzeniami na płycie placu. Wykluczać mogą się także np. wypoczynek i rozrywka czy funkcje reprezentacyjne i targowe. Wielość placów pozwala kształtować je jako różnorodne przestrzenie najlepiej odpowiadające konkretnym celom. Nie należy na siłę tworzyć przestrzeni uniwersalnych.

Przy projektowaniu placów i ich powiązań można także odnosić się do sposobu kształtowania takich przestrzeni w innych krajach. W Warszawie najsilniej dostrzegalną tradycją miejską i architektoniczną jest ta związana z Włochami. Wynika to m.in. z tego, że przez wiele stuleci, aż do połowy XIX wieku, to głównie włoscy architekci projektowali tutejsze budynki i przestrzenie; do tych wzorców wyraźnie odwołuje się również dwudziestowieczny socrealizm. Drugą silną tradycją jest „urbanistyka wersalska”, związana przede wszystkim z historycznymi osiami – Saską i Stanisławowską, ale także z niektórymi założeniami socrealistycznymi. Warto nawiązywać do obu tych tradycji, jednocześnie zachowując otwartość na nowe trendy, które mogą się lepiej sprawdzać zwłaszcza w młodszych częściach miasta.

W Warszawie znajdziemy wiele przestrzeni, które kiedyś były placami lub projektowano je jako place; jest też sporo miejsc, gdzie place mogłyby powstać. Należałoby dokonać przeglądu dawnych, planowanych oraz potencjalnych placów i zastanowić się nad uzupełnieniem konstelacji o te miejsca. Oczywiście nie warto tworzyć takich przestrzeni na siłę, może się bowiem okazać, że pozostaną martwe. W wielu miejscach konstelacji można jednak znaleźć nieciągłości, a czasami brak elementów węzłowych. To tam powinny powstawać nowe place. Niekiedy częścią „uplacowienia” danej przestrzeni powinno być nadanie jej nazwy, i to najlepiej takiej, która łączyłaby się z narracją tego miejsca i pomagała tworzyć jego tożsamość. Przykładem może być przestrzeń przed Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, która mogłaby stać się placem Bohaterów Getta – wtedy jedynemu istniejącemu do dziś odcinkowi Nalewek można by przywrócić dawną nazwę. Inny przykład, także z Muranowa, to „plac na Nowolipiu”, który właściwie jest placem (choć z parkingiem pośrodku), ale nigdy nie został tak nazwany.

Po drugie, konstelacja nie istnieje bez powiązań, a ich kształtowanie powinno uwzględniać kilka elementów. Na początek te powiązania muszą jednak w ogóle zaistnieć. Między niektórymi placami były kiedyś połączenia – np. między placem Grzybowskim a Dąbrowskiego albo między placem Pod Lwem a Mirowskim. To pierwsze zniknęło, bo zlikwidowano przylegające do Marszałkowskiej odcinki ulic Próżnej i Kredytowej. To drugie zostało po wojnie przedzielone budynkiem remizy strażackiej, dla której dziś warto byłoby poszukać innego miejsca. Należy dążyć do odtworzenia takich więzi. Czasami zresztą nie jest to trudne – niekiedy po prostu brakuje przejścia dla pieszych.

Powiązania między placami powinny mieć jednak wymiar nie tylko fizyczny. Warto, by miały też dobry walk appeal, a więc były zdefiniowane przez pierzejową zabudowę z usługami w parterach. W tym kontekście znacznie lepiej „działają” wąskie, gęsto ustawione budynki, a nie wielkie gmachy o nudnych, monotonnych fasadach. Powiązania powinny mieć także wymiar widokowy. Gdy charakter i narrację placu definiuje jakiś konkretny budynek, powinien on pojawiać się w powiązaniach widokowych – tak jak fasada Teatru Wielkiego jest widoczna z ulicy Senatorskiej. Poza tym powinny pojawiać się różnego rodzaju landmarki – dominanty czy charakterystyczne obiekty skracające dystans. Niekoniecznie muszą to być budynki, w tej funkcji równie dobrze posłużyć mogą pomniki, fontanny czy inne formy sztuki lub małej architektury, które widać z odległości kilkuset metrów (a więc raczej coś bliższego obeliskowi, kolumnie lub palmie z ronda de Gaulle’a).

Należy pamiętać, że powiązania najlepiej działają wówczas, gdy układają się w ciągi, takie jak np. Krakowskie Przedmieście. Najlepszym rodzajem ciągu jest natomiast taki, który zaczyna się i kończy placem-bramą lub jakąś atrakcyjną instytucją (to zasada stosowana również w centrach handlowych). Oprócz Traktu Królewskiego takimi naturalnymi ciągami są np. Oś Saska (która składa się głównie z placów i parków), „Uśmiech Warszawy” z jego rozgałęzieniem w Szpitalną i Mazowiecką oraz ciąg Senatorskiej, rozchodzący się potem na Elektoralną i Chłodną oraz Przechodnią, Graniczną i Twardą. Również na północ mogłyby prowadzić ciągi, np. Zamenhofa i Andersa, choć są one trudniejsze do utworzenia.

Po trzecie, place, czyli gwiazdy konstelacji, oraz ich powiązania powinny tworzyć stelaż dla „rejonów pieszych”. Trzy pierwsze można utworzyć wokół Ogrodu Saskiego – to rejony staromiejski, saski (albo mirowski) i śródmiejski. Ponadto rejony piesze mogą powstać w Śródmieściu Południowym, a także na Woli, Ochocie oraz na Pradze. Powinny mieć gęstą sieć placów i ich powiązań, a także dobrą obsługę transportową z ograniczeniem roli transportu samochodowego. Powinny oferować różnorodne funkcje, choć wskazana byłaby pewna specjalizacja, również jeśli chodzi o charakter przestrzeni; np. w okolice placu Mirowskiego i Żelaznej Bramy powinny wrócić funkcje handlowe, tak charakterystyczne dla tego miejsca przed wojną. Dzięki swojej różnorodności rejony te stałyby się „konstelacją dzielnic” – kolejnym poziomem Konstelacji Warszawa.

Wszystko to – place, powiązania, rejony i funkcje – powinno być częścią „Planu Generalnego dla Śródmieścia”, podobnego do tego, który opracowano dla Berlina po zjednoczeniu Niemiec na początku lat 90. XX wieku. Taki plan powinien także uwzględniać dwa historyczne „ringi”:
„ring Wałów Zygmuntowskich”, wyznaczający strefę staromiejską o bezwzględnym priorytecie ruchu pieszego, oraz „ring Wałów Lubomirskiego” (na Pradze poprowadzony linią zbliżoną do obwałowań z czasów Królestwa Kongresowego, czyli ulicami Sawinkowa, Inżynierską i Markowską), wyznaczający strefę śródmiejską również z priorytetem ruchu pieszego, ale z dopuszczeniem większego udziału indywidualnej komunikacji samochodowej.

Place położone w dzielnicach okalających centrum powinny zachować bardziej lokalny i „uniwersalny” charakter, orbitując wokół najjaśniejszej centralnej części Konstelacji Warszawa. Nie wyklucza to jednak tworzenia rejonów pieszych poza Śródmieściem – zwłaszcza tam, gdzie placów jest wiele, a potencjał demograficzny dzielnicy jest na tyle duży, by założenia te nie pozostały tylko na papierze, ale miały szansę realnie kształtować przestrzeń.

Dzięki tym wszystkim zmianom warszawskie place mogą wrócić do życia i stać się istotnymi punktami na mapie stolicy. W końcu miasto składa się z dwóch podstawowych elementów: przestrzeni i ludzi. Przestrzeń to materia, która może przyciągać energię, czyli ludzi. Sama materia bez energii pozostaje martwa, gwiazdy Konstelacji Warszawa powinny więc być zdolne do przyciągnięcia energii ludzi. Dopiero wtedy rozbłysną pełnym blaskiem, a Warszawa zalśni na firmamencie Europy.

 

 

1 Walk appeal to suma fizycznych i funkcjonalnych elementów ulicy lub placu – wnętrza przestrzennego (skala budynków, funkcje parterów, urządzenie chodników, zieleń i mała architektura, perspektywa ulicy i jej ogólny charakter), opisana przez architekta Steve’a Mouzona.

2 Plac-foyer powstaje wówczas, gdy plac pełni wobec budynku publicznego (np. filharmonii) taką samą funkcję, jak foyer względem sali teatralnej czy konferencyjnej. Byłoby to zatem miejsce, gdzie ludzie mogliby się zebrać przed wejściem do budynku lub po wyjściu z niego.